Chciałbym rozpocząć opis mojej przygody z 29er od czegoś co od razu przykuło by uwagę, czegoś z pieprzykiem, czegoś romantycznego. Lub wzorem Hitchcocka – od trzęsienia ziemi, morderstwa, szaleństwa i krwi, z których niczym na białym rumaku wyjechałem dostojnie i oddaliłem w tarczy zachodzącego słońca grając na harmonijce. Ale nie rozpocznę i nie tylko dlatego, że rower mam czarny i nie bardzo umiem grać na harmonijce.
Bartosz Kaczmarski & Team29er
Nie rozpocznę głównie dlatego, że proces dojścia do aktualnego rozmiaru koła i aktualnej ramy nie wynikał z jakiegoś objawienia, zadurzenia czy innej erupcji, tylko był procesem całkiem długim i całkiem przemyślanym, gdzie pierwiastek romantyczny wprawdzie był – ale mały jakiś taki ;).
"Long story short" – miałem sztywniaka na małym kole, pojeździłem parę sezonów, poczułem się ograniczony i postanowiłem rozejrzeć się za czymś innym. W momencie gdy dopadło mnie to uczucie 29ery dopiero rozpychały się na rynku, wszędzie jeszcze niepodzielnie rządził rozmiar 26". Ja zaś potrzebowałem czegoś, co sprawdzi się w mocniejszej jeździe (trail/AM), a jednocześnie nie zamęczy na Mazowszu, gdzie z racji zamieszkania sprzęt spędzałby większą część sezonu. No i oczywiście miał to być full.
Obwąchiwałem się z różnymi małokołowymi przedstawicielami gatunku (nie było wtedy takiego wyboru fulli 29 jak teraz), zasięgałem języka tu i tam, aż gdzieś na którymś forum ktoś podrzucił mi pod rozwagę Tallboya. Hej, przecież to sprzęt do XC, w dodatku na kołach jak stodoła – pomyślałem i odłożyłem na półkę.
Nie na długo jednak. Nie wiem co kazało mi wrócić, czy uroda ramy, czy coraz większa popularność 29erów. Wiem, że w którymś momencie hasło „Tallboy” utkwiło mi w głowie na stałe i permanentnie przypominało, żeby zgłębić temat. W międzyczasie nadarzyła się okazja intensywnie wypróbować fulla 29 i to z kategorii wówczas najcięższych, a owe próby wyraźnie potwierdziły ile warte są stereotypy, wiecie takie w stylu, że 29 nie jedzie, nie skręca, nie skacze i generalnie powinien mieć w zestawie kroplówkę. Mało są warte jakby ktoś pytał.
foto: pomba.pl/emtb.pl |
Tallboy intrygował mnie coraz bardziej. Po pierwsze trochę mnie zdziwiło, że rower który producent określa jako XC może mieć zamontowany widelec do 140 mm, a w standardzie klientom oferuje się skok 120 mm, obok bardziej zdawałoby się właściwych 100 mm. Nie mniej zaskakiwał fakt, że rower mieści bez problemu oponę 2.4, a pozostały prześwit pozwala mieć nadzieję na upchnięcie 2.5" kapcia. Po trzecie producent przewidział przelotki na droppera, co jest dość oryginalnym pomysłem w rowerze XC i co również trochę mnie zdziwiło. Po czwarte trafiłem na kilka filmików i omówień w sieci, które pokazywały Tallboya w zastosowaniach dalekich od XC (i nie mówię tu bynajmniej o szosie), w których radził sobie bez kompleksów. W ogóle, ilekroć ktoś o nim wspominał, to rzadko w kontekście XC, prędzej w kategorii etapówek, trail/AM lub po prostu czystego "fanu".
Autor: Bartosz Kaczmarski |
Wtedy zaświtało mi, że to może być to czego szukam. A potem już poszło – "test ride" a po nim uczucie, że dosiadło się roweru skrojonego na miarę – i niezachwiane przekonanie, że to jest to. Tym czymś jest rower uniwersalny. "Allrounder", który zdaje egzamin w codziennym użytkowaniu, a po niewielkim doposażeniu (szersze opony, regulowana sztyca) spokojnie daje radę w trudniejszym terenie. I taki dokładnie jest omawiany rower, czyli – skoro pełna nazwa jeszcze dotąd nie padała - Santa Cruz TALLBOY C.
Konkretnie, to model z rocznika 2013, zatem z ostatniego przed aktualizacją, która miała miejsce w sezonie 2014. Gwoli ścisłości bardziej pasowałoby tu hasło „face lifting”, bowiem producent pozostawił geometrię praktycznie bez zmian, koncentrując się na nowym malowaniu, odchudzeniu ramy oraz delikatnej optymalizacji zawieszenia.
Autor: Bartosz Kaczmarski |
Rama Tallboya jest wyrazem dobrze rozumianego konserwatyzmu, z którego marka Santa Cruz jest dość znana. Przykłady tegoż można dostrzec w konstrukcji suportu (klasyczne 73 mm BSA), mocowania hamulców (IS) i przedniej przerzutki (obejma). Dla mnie są to zalety, wyrażające się głównie w większej trwałości suportu, łatwiejszym serwisie i braku ryzyka uszkodzenia ramy przy okazji majstrowania przy hamulcach. Potencjalne wady, czyli np. większa waga suportu czy słabszy efekt "bling bling" są dla mnie całkowicie pomijalne z tego prostego względu, że od roweru nie oczekuję, aby oszałamiał nowinkami, tylko żeby dobrze jeździł i był trwały.
Szkielet Tallboya jest z gatunku zwartych i dość kompaktowych. Mimo sporej długości rury górnej (635 mm, rozmiar XL) pozycja za mostkiem 70 mm jest zrelaksowana, a rozstaw osi przekracza w niewielkim stopniu 1130 mm, co ma pozytywny wpływ na zwrotność. I właśnie wysoka skrętność oraz skłonność do zabawy jest tym co przykuwa uwagę w tym rowerze. Dosiadając go nie ma się wrażenia, że oto pod nami znajduje się "dragster" do wygrywania wyścigów na wprost, co nie znaczy że brakuje mu szybkości. Nie, ale jest to innego rodzaju energia – ta z gatunku „weź mnie na szlak i zabawmy się”. Rower świetnie się zbiera, równie łatwo idzie na koło, łatwo wykłada się go w zakręty i generalnie ma się cały czas chęć dokręcać, zaliczać każdą nierówność, wybijać z wszystkiego z czego da się wybić itp. Najprościej zobrazować to przykładem w postaci Rychlebskiego Superflow, na którym Tallboy czuje się jak ryba w wodzie i gdzie daje mnóstwo radochy.
Autor: Bartosz Kaczmarski |
Ale nie wszystko jest różowe. Trzeba pamiętać, że rama ma geny XC, wprawdzie w wydaniu "Santowym", czyli nieco umowne, ale jednak. Stosunkowo stromy kąt główki, czyli ok. 70 stopni z widelcem 120 mm, oraz kompaktowy rozstaw osi sprawiają, że jazda po mocno kamienistych szlakach, w stylu "Tajemnego" czy "Beskidzkiej Rąbanki", wymaga uwagi i pewnej ręki. Nie jest to nic czego nie dałoby się nadrobić techniką i wjeżdżeniem w szlak, ale jest bardziej wyczerpujące i z pewnością nie przypomina latającego dywanu. Krótko mówiąc trzęsie – aczkolwiek rower nadal pozostaje posłuszny i nie zbacza z obranego kursu.
Wysoki Chłopaczyna wymaga również wyczucia i skrupulatnego pilnowania punktu równowagi - margines wychylenia w przód lub w tył jest niewielki i trzeba trochę pojeździć, żeby wbijać się w ten punkt intuicyjnie. Jest to ważne przy pokonywaniu hopek i dropów, jeżeli nie chcemy wylądować na nosie... A zazwyczaj nie chcemy ;)
Zawieszenie to druga odsłona systemu VPP, od lat kojarzonego z Santą oraz Intense. Nie wdając się za bardzo w detale techniczne, albowiem z tym u mnie cienko, jest to zawieszenie z wirtualnym punktem obrotu o kompaktowej budowie, które przy właściwym ustawieniu SAG oferuje sporą czułość, pozostając jednocześnie w dużym stopniu odporne na pracę napędu (bujanie) oraz zupełnie odporne na wpływ hamowania. I tak z grubsza jest w rzeczywistości. Oczywiście puryści dostrzegą zapewne minimalne wahania dampera podczas wspinaczki, ale dla mnie są one rzeczywiście minimalne i nie pamiętam sytuacji, abym korzystał z platformy. W zdecydowanej większości przypadków przemieszczam się w ustawieniu T - "Trail" (w ramie siedzi damper Fox CTD), zmieniając je okazjonalnie na D - "Descent" przed trudniejszymi fragmentami. Generalnie Tallboy jest świetnym wspinaczem. Doskonale radzi sobie zwłaszcza na bardziej technicznych sekcjach, gdzie efekt klejenia się do gleby, który daje zawieszenie, świetnie uzupełnia się z trakcją dużego koła oraz relatywnie niewielką wagą całości.
Mała dygresja - w omówieniach VPP wspomina się niekiedy o efekcie kopania w korbę. Ja nie kojarzę, aby ów efekt był odczuwalny w Tallboyu. Konkretniej, nie kojarzę sytuacji, kiedy zawieszenie wybiło mnie z rytmu na trudniejszym podjeździe. Nie jestem więc w stanie zweryfikować tych opinii. Niewykluczone, że są prawdziwe, tyle że albo nie dotyczą akurat Tallboya albo dotyczą w ograniczonym stopniu - moim zdaniem "kickback" jest na tyle mało odczuwalny, by uznać go za nieistotny.
Na zjazdach zawieszenie jest równie sprawne. Nie usztywnia się podczas hamowania i pozostaje aktywne w trakcie. Rower sprawnie wybiera nierówności, nie tańczy na nich jak piłka i jest posłuszny. Nie odbija się podczas lądowania i generalnie nie kojarzę sytuacji, w których dobiłbym damper, mimo że rower zalicza również hopki i niewielkie dropy. Jedna uwaga – po montażu przerzutki Type 2 mam niejasne uczucie stępienia zawieszenia - jakby stało się ono mniej "pluszowe", a bardziej po krosiarsku - sprężysto-twarde. Nie doświadczam jednak pogorszenia zachowania roweru, więc równie dobrze może to być uczucie stricte subiektywne. Do potwierdzenia przy ewentualnej zmianie przerzutki.
Foto: pomba.pl/emtb.pl |
Inną cechą roweru, którą warto podkreślić to duża sztywność boczna ramy. Praktycznym jej przejawem jest po prostu pewne zachowanie roweru – on zawsze podąża trasą obraną przez nas, nie zachowuje się dziwnie w zakrętach, nie jedzie nie wiadomo gdzie np. przy lądowaniu oraz nie daje wrażenia dziurawej dętki. Nawiasem mówiąc kojarzę opinię z któregoś z testów wskazującą na wyższą sztywność wersji carbonowej względem aluminiowej.
Z pozostałych detali – rama posiada dwa mocowania na bidony, co jest plusem dla osób nielubiących się z plecakami. Wydaje się jednak, że dolne mocowanie lepiej spożytkować na zaczep do osłony rury ;). Rama posiada przelotki do montażu regulowanej sztycy, aczkolwiek nie w wersji stealth, o czym należy pamiętać. Posiada też kalamitki służące do smarowania łożysk dolnego linka, co oczywiście ułatwia serwis. Aplikator smaru, szumnie zwany „grease gun”, dostajemy w zestawie.
W zestawie jest również pięcioletnia gwarancja na ramę, dożywotnia gwarancja na łożyska oraz crash replacement.
Wad jest niewiele, musiałem się trochę pogłowić zanim coś zaczęło mi świtać. Kłopotliwe nie są na pewno łożyska, które wbrew obiegowym opiniom nie zaczynają dawać o sobie znać po sezonie. Moje obracają się płynnie po dziś dzień.
Autor: Bartosz Kaczmarski |
|
Można natomiast przyczepić się konstrukcji ramy pod suportem w miejscu połączenia z dolnym linkiem. Ten fragment jest niczym nieosłonięty, przez co jest narażony na szwank podczas ostrzejszej jazdy w terenie. Sam łącznik również może oberwać, czego skutkiem może być uszkodzenie lub urwanie kalamitek. Warto więc zainwestować w osłonę. Nota bene rynek już na to zareagował i w handlu są dostępne specjalnie profilowane ochraniacze.
Dla osób lubiących płasko, długo i nisko bolączką może być kompaktowa geometria i dość stromy kąt główki. To jednak kwestia subiektywna. Dla mnie to nie problem, lecz inspiracja do pracy nad techniką i bardziej świadomym prowadzeniem roweru. No i nie zapominajmy, że w zamian dostajemy pakiet już wcześniej wymienionych zalet, czyli zwinność, zwrotność i spory fun factor.
Rower polecam wszystkim, którzy mają podobną potrzebę jak ja, czyli posiadanie sprzętu uniwersalnego, lub po prostu poszukują maszyny do sprawnego pomykania po szlakach, bez ekscesów zarezerwowanych dla cięższych odmian enduro czy DH. Tallboy sprawdzi się w większości zastosowań i w każdym z nich da sporo radości. Rama zostaje u mnie na długo i bardzo prawdopodobne, że kolejny nabytek będzie również nosił charakterystyczne „S” na główce.
Na koniec specyfikacja ...
Nazwa: |
Producent: |
Santa Cruz |
|
Model: |
Tallboy C |
Rozmiar: |
XL |
Rocznik: |
2013 |
Waga: |
ok. 12 kg |
Właściciel: |
Bartek |
Zalety: |
- zwinność; - skłonność do zabawy; - prowadzenie i zdolności podjazdowe; - waga; - no wygląd przecież. |
Wady: |
Potrafi wytrząść na rąbance, poza tym bez wad. |
Bar Ends: (Rogi): |
|
Bar Plugs: (Korki do kierownicy): |
Pro |
Bottle Cage: (Koszyk na bidon): |
jakiś Spec |
Brake (Front): (Hamulec przedni): |
Shimano Saint M-820 |
Brake (Rear): (Hamulec tylny): |
Shimano Saint M-820 |
Brake Levers: (Klamki Hamulcowe): |
Saint |
Cables: (Pancerze i linki): |
Jagwire Ripcord |
Cassette: (Kaseta): |
Shimano CS M-980 11/36 |
Chain: (łańuch): |
|
Crankset: (Korba): |
Race Face Turbine 38/24 |
Derailleur (Front): (Przerzutka przednia): |
SRAM X.0 |
Derailleur (Rear): (Przerzutka tylna): |
SRAM X.0 Type 2 |
Fork: (Widelec): |
Fox Float 29 CTD 120 mm |
Rear Shock: (Damper): |
Fox Float CTD 100 mm |
Frame: (Rama): |
|
Grips: (Gripy): |
SRAM |
Handlebar: (Kierownica): |
Ritchey Trail Riser 2x 740 mm |
Handlebar Tape: (Owijka): |
Dziękuję, papier toaletowy wożę w plecaku. |
Headset: (Stery): |
Cane Creek |
Pedals: (Pedały): |
Time ATAC XS c |
Seat: (Siodło): |
Race Face |
Seatpost: (Sztyca): |
WTB Volt |
Seatpost clamp: (Zacisk sztycy): |
RS Reverb |
Shifters: (Manetki): |
Skewers: (Zaciski koł): |
SRAM X.0 Gripshift |
|
Stem: (Mostek): |
Support: (wkład suportowy): |
Easton Haven 70 mm |
|
Tire (Front): (Opona przednia): |
Nobby Nic 2.25 |
Tire (Rear): (Opona tylna): |
Nobby Nic 2.25 |
Top Cap: (Top cap): |
Pro - ze szczałką ;) |
Tubes: (Dętki): |
są |
Wheel Front Hub: (Koło przednie piasta): |
industry 9 Torch Trail 32 |
Wheel Front Rim: (Obręcz): |
industry 9 Torch Trail 32 |
Wheel Front Spokes: (Szprychy): |
i9 |
Wheel Front Nipples: (Nyple): |
|
Wheel Front Rim tape: (Opaska): |
Wheel Rear Hub: (Koło tylne - piasta): |
industry 9 Torch Trail 32 |
|
Wheel Rear Rim: (Obręcz): |
industry 9 Torch Trail 32 |
Wheel Rear Spokes: (Szprychy): |
i9 |
Wheel Rear Nipples (Nyple):: |
Wheel Rear Rim tape: (Opaska): |
||
Misc. (Inne):: |
adres eMail:: |
bkaczmarski@op.pl |